Większość świadków koronnych marnie kończy. Ponowne przejście na ciemną stronę mocy jest tylko kwestią czasu

Redakcja
20.02.2019 16:02
A A A
Robert Więckiewicz jako świadek koronny w serialu 'Odwróceni 2. Ojcowie i córki'

Robert Więckiewicz jako świadek koronny w serialu 'Odwróceni 2. Ojcowie i córki' (fot. Ania Kowalewska, Robert Więckiewicz - BLACHA)

Krok w krok z obstawą. W drodze do sklepu, na spacer z psem. Ze zmienioną tożsamością, po operacjach plastycznych. O "koronach", czy też "szczurach", od lat krążą legendy, ale ich codzienność daleka jest od filmowego scenariusza. Najczęściej żyją skromnie, a strach przed odwetem zdradzonych kompanów rujnuje ich życie. Bywa też, że wracają na przestępczą drogę.

43-letni „El Vicentillo”, czyli Vicente Zambada Niebla, przez meksykański świat przestępczy jest uważany za zdrajcę. A jego zdrada jest tym dotkliwsza, że dotyczy bandyckiej wierchuszki. Vicente to syn „El Mayo” - Ismaela Zambady Garcii, bliskiego współpracownika samego „El Chapo” - Joaquina Guzmana. O tym ostatnim mówią dziś media całego świata. Jeden z najpotężniejszych przestępców, największych handlarzy narkotyków, szef kartelu Sinaola, został uznany za winnego wielu przestępstw, w tym przemytu narkotyków na ogromną skalę i prania brudnych pieniędzy. Na koncie ma także liczne morderstwa i torturowanie ludzi. Nie tylko je zlecał, ale i dokonywał ich własnoręcznie.

Przeciwko „El Chapo” zeznawały dziesiątki świadków. Wśród nich właśnie „El Vicentillo”, który w 2013 roku poszedł na układ z prokuraturą. Zaczął sypać swojego ojca i cały kartel, któremu przewodził „El Chapo”. Kiedy jego współpraca z organami ścigania wyszła na jaw, i on, i jego rodzina byli już pod ścisłą ochroną. Zeznania 43-latka są o tyle ważne, że był bardzo blisko samego bossa - „El Chapo” miał traktować go niemalże jak syna i szykować na przyszłego spadkobiercę, następcę na tronie imperium zbrodni.

Nikt nie ma wątpliwości, że odwet zdradzonego barona narkotykowego jest tylko kwestią czasu. Nikt też nie łudzi się, że przebywanie „El Chapo” w więzieniu, w oczekiwaniu na wyrok, jest przeszkodą w dokonaniu zemsty. Chociaż boss za kratkami spędzi najprawdopodobniej resztę życia, to na wolności wciąż jest wielu jego oddanych kompanów, którzy zrobią wszystko, żeby dopaść „szczura”. Vincente nigdzie nie będzie bezpieczny. Dlatego żyje w ukryciu. Rok po aresztowaniu w Meksyku został wywieziony do Stanów Zjednoczonych, najpierw do więzienia w Chicago, potem w Michigan. W końcu przewieziono go do tajnej kryjówki, skąd zeznawał przeciwko byłemu szefowi poprzez łącze internetowe. Na początku stycznia pojawił się przed sądem. Za współpracę dostał niższy wyrok oraz zapewnienie ochrony dla jego rodziny, która zamieszkała w USA.

Miliony na świadków

Zeznania mające pogrążyć wspólników w zamian za bezpieczeństwo dla współpracującego bandyty oraz jego rodziny – to model dziś popularny. „Skruszonym” gangsterom nadaje się status świadka koronnego, by zachęcić ich do mówienia. Pionierem, jeśli chodzi o takie układy z przestępcami, są Stany Zjednoczone. Pierwszy federalny program ochrony świadków zaczął tu działać w 1971 roku. Tylko do 1997 roku objęto nim 15 tys. świadków i członków ich rodzin. Państwo kosztuje to rocznie od 33 do 73 mln dolarów, ale jak podkreślają władze, świadkowie koronni są nieocenionym narzędziem w walce z przestępczością zorganizowaną. 

Instytucja świadka koronnego jest też bardzo popularna we Włoszech, gdzie tylko w 1998 roku ochroną objęto 6241 osób - mafiosów i ich rodziny. O jednej z koronnych zrobiło się głośno wiosną ubiegłego roku, gdy wygrała wybory do włoskiego parlamentu z ramienia Ruchu Pięciu Gwiazd. Podczas kampanii wyborczej pozostawała anonimowa. Nie pokazywała się bez woalki, dlatego przez opinię publiczną nazywana była „kandydatem bez twarzy”. Odsłoniła ją dopiero po wygranej - przyznała, że nazywa się Piera Aiello i od ponad 30 lat ma status świadka koronnego.

Kłopoty Piery urodzonej w Partannie na Sycylii zaczęły się, gdy skończyła 14 lat i poznała Nicola, syna Vita Atrii, szefa lokalnej mafii. Tak zaczął się koszmar Aiello, który trwa do dziś. Wymuszony ślub z Nicolo, przemoc, a w końcu morderstwo. Nicolo został zamordowany na jej oczach przez wrogów ojca. To wtedy Pierą zainteresowali się funkcjonariusze zajmujący się włoską przestępczością zorganizowaną. W zamian za status świadka koronnego zgodziła się zeznawać przeciwko mordercom męża oraz innym członkom sycylijskiej mafii. Zmieniono jej tożsamość, wywieziono z Sycylii, chroniono dzień i noc. Po skończeniu 51 lat Piera po raz pierwszy od lat pokazała swoją twarz, a córce wyznała, jak naprawdę się nazywa. „To jak wrócić do żywych” – mówiła podczas wywiadu dla „The Guardian”, chociaż do końca życia nie ruszy się nigdzie bez obstawy.

Prawo „korony”

W Polsce instytucja świadka koronnego istnieje od 1998 roku i przyczyniła się do zatrzymania wielu przestępców i rozbicia zorganizowanych grup przestępczych, w tym m.in. gangu pruszkowskiego. Zgodnie z ustawą świadkiem koronnym może zostać podejrzany, który złożył szczere i wyczerpujące wyjaśnienia dotyczące sprawy i oświadcza, że jest do stałej dyspozycji prokuratora i śledczych. Właśnie dyspozycyjność jest najważniejszym warunkiem przyznania statusu świadka. I rodzaj popełnionego czynu. Status świadka nie zostanie bowiem przyznany, jeśli podejrzany dokonał morderstwa lub był w nie zamieszany.

W zamian za dyspozycyjność i zeznania koronny dostaje co miesiąc pieniądze – 2-3 tys. zł - oraz mieszkanie. Nie są to luksusy. Raczej możliwość skromnego, przyzwoitego życia. Nie wszystkim to wystarcza. Zdarza się, że koronni ponownie schodzą na złą drogę.

Jeden z najsłynniejszych świadków koronnych w Polsce, Jarosław Ł. (niegdyś S.), ps. „Masa”, członek grupy pruszkowskiej, wpadł w grudniu 1999 roku. Postawiono mu zarzut wymuszenia rozbójniczego. To wtedy nakłoniono „Masę” do pójścia na układ z prokuraturą, która zapewniła bezpieczeństwo i jemu, i jego rodzinie. W zamian za ochronę zaczął zeznawać przeciwko byłym kompanom. W 2002 roku oficjalnie nadano mu status koronnego. Dzięki jego zeznaniom udało się rozbić gang pruszkowski i wsadzić za kratki m.in. jednego z bossów, Andrzeja Z., „Słowika”.

Przez kilkanaście lat „Masa” jako świadek koronny robił karierę medialną, stał się bohaterem kilku książek. Rozwiódł się i ponownie ożenił. Ale wiosną ubiegłego roku okazało się, że mimo zapewnień nie prowadził życia przykładnego obywatela. Ponownie został aresztowany i osadzony w Opolu Lubelskim. Zarzuca mu się wyłudzenia bankowe oraz korumpowanie policjanta, który go ochraniał. On sam twierdzi, że jest kozłem ofiarnym i padł ofiarą systemu, któremu powierzył 18 lat swojego życia.

Miliony na skruszonych

Bycie koronnym nie wyprostowało także Salvatore Gravano, znanego jako „Sammy Byk”. W 1992 roku to właśnie dzięki „Bykowi” udało się rozbić klan Gambino, jedną z największych amerykańskich rodzin mafijnych dowodzoną przez Johna Gottiego. Zeznania Sammy’ego sprawiły, że Gotti został skazany na dożywocie, a kilkudziesięciu członków Gambino trafiło za kratki. Zasługi „Byka” były tak duże, że mimo popełnienia 19 morderstw w więzieniu spędził zaledwie kilka lat. Po wyjściu na wolność odszedł z programu ochrony świadków, zmienił tożsamość i twarz za sprawą operacji plastycznej, po czym zaczął nowe życie w Arizonie. Niedługo jednak pozostał „czysty”. Oficjalnie żył z instalacji basenów, w rzeczywistości zorganizował szajkę młodocianych handlarzy narkotyków, na której zarabiał miliony dolarów. Zatrzymano go w 1999 roku, a rok później „Byk” został skazany na 20 lat więzienia. Na wolność wyszedł jesienią 2017 roku w wieku 72 lat.

Także w Polsce instytucja świadka koronnego przyczyniła się do rozbicia wielu grup przestępczych – wspomnianego już gangu pruszkowskiego, ale także mokotowskiego, grupy „Szkatuły” czy gangów, których członkowie rekrutowali się ze środowisk pseudokibiców. W okresie od 1998 roku do 2008 roku status świadka miało około stu osób. Jak wynika z danych zebranych przez Katarzynę Wojtaszyn oraz Agnieszkę Kacperczyk, 84 proc. koronnych było szeregowymi członkami grup przestępczych, niecałe 1,5 proc. ochrzczono mianem „księgowych”, 11 proc. to „kapitanowie”, a niecałe 3 proc. należało do kierownictwa grup przestępczych. Na podstawie ich zeznań zatrzymano prawie 3,5 tys. podejrzanych, którym postawiono ponad 11 tys. zarzutów oraz zabezpieczono majątek o wartości ponad 30 mln zł.

Statystycznie większość polskich świadków to osoby do 40. roku życia, z wykształceniem zawodowym. W trakcie programu tylko 8 proc. skończyło studia, żeby po zmianie tożsamości móc rozpocząć nowe życie, bez statusu świadka koronnego. Nie wszyscy zresztą się w tym nowym życiu odnajdują. Andrzej L., „Rygus”, gangster łączony m.in. z grupą ożarowską, stracił status świadka po tym, jak kilka razy wymknął się ochronie. Podczas „wagarów” spotkał się m.in. z jednym z gangsterów z grupy ożarowskiej. Ten miał ostrzec go, że nie zazna spokoju - „Sajur”, czyli domniemany boss Ożarowa, zapowiedział, że nie daruje „Rygusowi” zeznań, jakimi go obciążył. Świadek ponownie wymknął się ochronie w styczniu 2009 roku. Na parkingu pod Galerią Mokotów wpadł na żonę „Sajura”. Miała mu powiedzieć: „Albo się wycofasz, albo Max nie będzie żył”. Max, czyli Maksymilian, syn „Rygusa” cierpiący na porażenie mózgowe, był pod opieką matki.

Kilka miesięcy później Andrzej L. trafił do aresztu na Rakowieckiej. Tam powiesił się na dwóch ręcznikach zawieszonych na okiennej kracie. W liście pożegnalnym napisał: „Daję moje życie za życie mojego dziecka”. Czy „Rygus” obawiał się, że „Sajur” spełni swoje ostrzeżenie i jego rodzina znajdzie się w niebezpieczeństwie? Prokuratura nie znalazła wprawdzie żadnych przesłanek, by połączyć „Sajura” ze śmiercią Andrzeja L., ale nie można wykluczyć, że utrata statusu koronnego i informacje od byłych kompanów mogły przyczynić się do jego załamania.